i jak auto?
i jak auto?
Auto się obroniło, gorzej ze sprzedającym. Ogólnie wyglądało na "bezstłuczkowe" nigdzie miernik nie wyłapał >200 mikronów. Na moje oko też śruby nie odkręcane i ogólnie całe auto nie kombinowane. Natomiast było całe poobcierane, dodatkowo lekko pęknięty zderzak przedni nad lewym halogenem. Dziwnie wyglądały tylne nadkola wewnętrzne, jakby po konserwie. Jeżeli chodzi o środek: Kierownica i fotel kierowcy były trochę sfatygowane co mogłoby świadczyć, że przebieg był kombinowany. Dodatkowo urwana rączka z tyłu. Poza tym ok. Pod maską też wszystko w porządku, płyny czyste bez zanieczyszczeń. Niestety nie zdążyłem go nawet odpalić, bo sprzedający musiał już jechać. Niby wcześniej mówił, że ma czas tylko do 17, więc umawiamy się na sobotę-oczywiście nie ma problemu. Auto miało ramki z aso, a że to była ta sama część miasta to od razu się tam wybrałem. No i zonk, auta tam nie znają, no ale nie jeden serwis Hyundaia we Wrocku. Dzwonie do kolejnego i znowu pudło no cóż(vin na pewno dobry bo z czytywany ze zdjęcia szyby-dzwoniłem dwa razy). Dzwonie następnego dnia w celu umówienia się na sobotę ze sprzedającym. On nagle nie wie czy może, może jednak piątek, ale w sumie piątek też nie=kręci. No to się pytam gdzie serwisował samochód podaje mi drugi serwis, który sprawdzałem. Mówię mu, że niestety nie znają tam samochodu, ale jak jest pewny to poproszę albo o zdjęcia papierów, albo podjedziemy w sobotę. Ok ok nie ma problemu. Po południu dostaje sms'a, że jednak nie jest pierwszym właścicielem, że on się wymienił kiedyś za to auto i że mu się pomyliło i jednak serwisował w pierwszym sprawdzonym przeze mnie serwisie. I bardzo przeprasza za wprowadzenie w błąd. Myślę sobie, nieźle gościu ściemnia, no ale auto było ok można jeszcze próbować ze zdwojoną uwagą. Więc pisze jak ostatecznie umawiamy się w sobotę. Na co dostałem smsa, że może być o 9 w sobotę pod aso Hyundaia pod warunkiem, że przyjeżdżam z gotówką. Nic to, że jest piątek po 18 banki zamknięte, zrywanie lokat itd itp. Ale mniejsza o to, piszę wyraźnie Panu, że ja bez przejechania się autem 20 km o żadnych pieniądzach z nim nie rozmawiam(taką mam ogólnie zasadę, choćby nie wiem jak się auto błyszczało i tanie było, muszę te kilkanaście km zrobić, wyjechać na autostradę, sprawdzić jak się zachowuje-wiadomo o co chodzi). No i kontakt się urwał... nagle 22 prawie, Pan mi piszę imię i nazwisko pracownika serwisu Hyundaia(ogólno-dostępne na ich stronie) jako dowód, kto sprzedał auto. Sprawa już przypomina kabaret, ale co mi szkodzi odpisuje:"jeżeli zgadza się Pan na przedstawione przeze mnie warunki proszę o potwierdzenie jutrzejszego spotkania". I to by był ostatni akord tej przydługiej historii...
Ps. Wybacz, że tak długo odpisywałem, ale w między czasie byłem na nartach i najpierw się musiałem przygotować do wyjazdu a potem ogarnąć nawał spraw po powrocie :oops: