Niedawno kupiłem używane i30 kombi (produkcja styczeń 2014 r., samochód 2-letni). Też mam wrażenie, że od czasu do czasu się ślizga. Szczególnie na wyższych biegach.
Na łączeniu silnika i skrzyni jest pocenie, ale nie takie przyschnięte - olej jest jakby świeży, ale na ziemię nie skapnie ani jedna kropla, choć auto stoi nieraz kilka dni. Czyli wyciek musi być niewielki. Muszę to przetrzeć i zaobserwować, jak to wycieka.
Przy zakupie mój antypicownik przyczepił się do tego. Zdziwiło go, że 2-letni samochód ma wyciek. W jego VW Polo z 2010 roku jest suchutko. Stwierdził, że należy obserwować. Jeżeli będzie skapywało na ziemię, to się zdecydować na grzebanie. Jeżeli zaś nie będzie (i tak jest), to nie ruszać. Auto powinno pojeździć jeszcze do 5 lat, a rozkręcenie wszystkiego może narobić więcej szkody, bo (podobno) później trudno to wszystko szczelnie i dokładnie spasować.
Na razie za jego radą jeżdżę, bo ta przypadłość nie sprawia jakiś większych problemów i z auta nie cieknie (poci się ale tak "świeżo" jak wspomniałem).
Niemniej jednak trochę mnie to mierzi, a nawet powiedziałbym, że wk***, bo wydałem na auto troszkę kasy i zamiast się cieszyć, to się stresuję. Kusi mnie, aby jednak coś z tym zrobić, tym bardziej, że w swoim ASO mam znajomego, który pracuje tam jako mechanik. Jeszcze z nim tego nie omawiałem, bo kolejna wizyta w ASO (przegląd gwarancyjny) czeka mnie na początku czerwca (to nie taki bliski znajomy, żebym z nim był w kontakcie). Mam więc zagwozdkę.
Co byście zrobili? Czy faktycznie rozebranie tego to takie jakby otwarcie "puszki Pandory"?