Mechanik uszczelnił pokrywę, tym razem na sylikon, że niby będzie lepiej.
Ten sam mech wymieniał mi po kupnie uszczelkę pod głowicą, wydawał się sumienny.
Coś mi jednak po polsku spać nie dawało. Nie znalazłszy śladów "dłubania" przy odmie, postanowiłem sam zaglądnąć tak na wszelki wypadek, bodaj tylko do wężyka wychodzącego z pokrywy. Tu wielkie zaskoczenie...syf i olej. Czyli mech wyczyścił odmę, ale tylko fonetycznie przy zapłacie! Oj będą bęcki!
Z wielkim trudem (nie mam kanału) zdjąłem wąż i odmę od góry, syf, majonez, biała maż, czy jak to zwą, straszny... Wymyłem wyczyściłem,z Bożą pomocą i pomszczeniem świata, złożyłem.
Przedmuch z korka wlewu i bagnetu wyraźnie mniejszy, mniej tez trzęsie silnikiem na wolnych, ale jednak nadal trochę dmucha (ból) no chyba, zę trochę to ma być?...
Pojeżdżę potem troszku (na razie % obowiązkowy browar jako zestaw naprawczy), zobaczę czy są jakieś większe zmiany.
Ojciec zawsze mówił ,że jak już raz jakiś śmechtacz weźmie się za silnik, to już nigdy nie będzie dobrze...