Witam. Koledzy może ktoś z Was mi pomoże bo mechanicy wymiękli z tą awarią. Zacznę od początku-
Jadąc sobie spokojnie auto nagle zaczęło "klepać", wkręciło się na maksymalne obroty, nie szło go zgasić z kluczyka, wokół pełno dymu (wrażenie jakbym się zapalił). Na szczęście udało się go zadusić z trojki. Zaciągnąłem do mechanika, pierwsza decyzja- awaria turbiny...(obejrzałem na youtube film)no i się zgadza, te same objawy. Niestety po kilku dniach zmiana diagnozy-lejące wtryski, dwa z 4 wypalone, praktyczne całe końcówki a kolejne dwa uszkodzone mechanicznie, wizualnie całkiem ok- na moje oko, regeneracja 1500zl+285 za wymianę oleju (który został wciągnięty do komory spalania). Odebrałem auto, niby ok ale nie dałem rady przejechać nawet 100 km, znów to samo- obroty na maxa, kupa dymu...auto stoi. Kolejny wtrysk się rozkraczył... Oczywiście nie odpuściłem mechanikowi, kasę wziął niech robi... Stanęło na tym, że mechanik złożył auto trzeci raz i znów się rozkraczyło(te same objawy), na szczęście na warsztacie i nie zdążyłem go jeszcze odebrać. W tej chwili on rozkłada ręce, nie wie co się dzieje- je jestem w plecy 2 tysiące a auto nadal w krzakach...POMOCY!!! czy ktoś miał podobne doświadczenia?chce uniknąć wymiany po kolei wszystkich podzespołów (takie propozycje ma mechanik)-może pompa ciśnienia, może turbina a może tamto a może to...a ty płać... . Boję się również, że takie eksperymentowanie może się skończyć całkowitym uszkodzeniem silnika. pozdrawiam Będe wdzięczny za każdą podpowiedź.