Kiedy czytam niektóre wypowiedzi, to przypomina się pewien dowcip: Mamo chwalą nas! Kto? Wy mnie, a ja Was!
Inna zaś wypowiedź przypomina dziennikarza, [z tzw meinstremu] który łaja opozycjonistę za wskazanie błędów rządzących.
Ale do rzeczy:
Pozwolę sobie zwrócić uwagę -Szanowni Koledzy, Opozycjoniści- że autami jeżdżę prawie 40 lat [wcześniej motocyklami].
Sonata jest moim 5 autem.
Moja wiedza i doświadczenie pozwoliły samodzielnie [w jednym z aut] wykonać, bez mała, kapitalny remont silnika
oraz kapitalny podwozia [ramy] i zawieszenia.
W pozostałych wykonywałem również szereg innych napraw, oczywiście już nie tak złożonych. Mniemam więc że, mam pewne
doświadczenie -pewnie nie tak duże, jak wielu spośród Klubowiczów- ale jednak nie tylko "ujeżdżacza".
Odpływ kondensatu -w określonym miejscu- projektował i wykonał HMC. Trudno więc abym z góry zakładał wadliwość tego zespołu,
przecież w opinii wielu - świetnego jakościowo produktu. Zwłaszcza zaś zakładał, że otwór technologiczny[?] umieści producent
w górnej półce, miast w dolnej. I w związku z tym, nie tylko powinienem "zaglądać od czasu do czasu" pod maskę,
ale może też np. przed kupnem: obejrzeć otwory wózka silnika i miejsce odprowadzenia kondensatu.
Podkreślam: skorodowany wózek silnika - po ośmiu latach użytkowania - jest po prostu skandalem.
Jeśli ktoś woli - banalnym skandalem.
Więc proszę nie mówić mi gdzie mam "zaglądać od czasu do czasu".
Bo przypomina mi to nieco, niejakiego Santiego, który "gościł i rządził" na Forum. Ale dość uszczypliwości.
Jeśli mamy dyskutować, to dyskutujmy poważnie, życzliwie i rzetelnie.
Poprzednim moim autem była Carisma GLS 1,8 z 1995 roku; auto z wiele większym przebiegiem od Sonaty.
Carisma, właśnie poza "banalnymi" zużyciami części i zespołów, wynikającymi z przebiegu i [również] wieku, znacznie lepiej
się prezentowała pod względem jakości. Nie stwierdziłem "niebanalnych" uszkodzeń, jak w Sonacie.
A przecież do wspomnianych uszkodzeń [w pierwszym poscie], należy dodać: dziurę [korozja] w chłodnicy układu wspomagania,
oberwanie się dolnego segmentu chłodnicy płynu chłodzenia silnika [na razie bez dalszych skutków].
Pomijam tu już tak banalne, jak konieczność wymiany tylnych tarcz hamulcowych po 105 tys km [mimo nieagresywnej jazdy],
tudzież łączników stabilizatora; wadliwą, ciężką pracę wysprzęgnika [pompy?] sprzęgła po jeździe "noga za nogą" w 2,5 km korku.
Użyte przez Kolegę IgoReCzeK-a określenie: "Hyundaie mają to do siebie, że banalnie się psują.", bardzo się mnie podoba,
i jest b. trafne dla określania normalnego zużycia - nawet niekiedy uszkodzenia - banalnych części.
Zaś użyte w jednym z postów argumenty, że inni też tak mają, albo i gorzej; są argumentami niepoważnymi.
Co w istocie mają udowadniać?
Może prawdziwość dowcipu przytoczonego na wstępie?
I nie chodzi o to, że w istocie jest pewien stan bezradności, ale o to iż nie jest to wyjątek, nadto bardzo poważny w skutkach.
Czy zatem Sonata, to tylko kupa wad?
Oczywiście nie. Ma też szereg zalet: choćby b. dobra -jak na razie- skrzynia biegów, chyba nie najgorszy też zespół wydechowy,
dość dobra -szeroko pojęta- trakcja. Na razie to tyle.
Nie wiem jaką politykę prowadzi HMC, niektórzy wiedzą.
Ja wiem jedno, to co wyżej napisałem: skorodowany wózek - to zwykły skandal, po prostu szkoda słów!
Kompromituje wyrób pod nazwą: auto Hyundaia. To nie to samo co dziura w błotniku.
Uważam, że rzetelność oceny [nawet ukochanych Hultajów] przede wszystkim nie może polegać na kamuflażu.
Wyrazy poważania i pozdrowienia - EdBBa