Mój i20 skończył 6 lat i pojawiła się rdza na prawym tylnym błotniku. Tak 1 cm od krawędzi nad kołem pojawiło się kilka purchli. I tylko z prawej, na lewym nic takiego nie widzę. Podstawowa 5-letnia gwarancja już się skończyła, ale jest jeszcze 10-letnia gwarancja anty-perforacyjna.
Facet w ASO wszystko obfotografował i pokazał mi zapis w książce gwarancyjnej: "Jako perforację rozumie się korozję na wskroś od wewnątrz do zewnątrz." Gwarancja na lakier i korozję powierzchniową już się skończyła. Gość w ASO powiedział mi tak: "Żeby stwierdzić, czy jest to perforacja czy korozja powierzchniowa to trzeba zadrzeć lakier i podkład i dopiero będzie można zobaczyć." - i tu moja pytanie do Was to prawda? Nie widać tego od razu? Może wsadzić gwoździk w bąbel i sprawdzić czy pójdzie na wylot czy się zatrzyma?
Bo dalej facet mówi tak: "Jeżeli to dziury na wylot to obfotografujemy i czekamy na decyzję od Hyundai Polska czy uznają gwarancję i zapłacą za naprawę. A jak nie to naprawiamy na Pana koszt." i się zastanawiam, czy facet chce mnie spławić? Czy szuka jelenia, bo wiadomo, że w ASO policzą sobie za taką naprawę ze 3 razy więcej niż w normalnym warsztacie.
Jeszcze co mi powiedział, to że technologia naprawy polega na wymianie całej części. Wycinają tylny błotnik i wspawują nowy. Wycinać cały błotnik z powodu kilku bąbli przy krawędzi błotnika? Czy to będzie lepsze? Czy raczej osłabi całą konstrukcję i stworzy potencjalnie nowe ogniska korozji (spawy)?
Zastanawiam się czy nie machnąć ręką na tą cała gwarancję antyperforacyjną, przestać płacić co roku za przegląd nadwozia (akurat teraz wypadałoby mi to zrobić) i na wiosnę zlecić walkę z tą rdzą w normalnym warsztacie lakierniczym. Bo ile może kosztować oczyszczenie elementu z rdzy, porządne zabezpieczenie i polakierowanie z wycieniowaniem?
Ale z drugiej strony to jest tylko w jednym miejscu, a jak takie purchle zaczną wyłazić gdzieś jeszcze?