W Mielcu regenerowałem bezskutecznie turbosprężarkę do Lublina (Garret). Za trzecim razem, gdy pod autem znowu pojawiła się gigantyczna kałuża oleju, z rury dymiło jak z komina parostatku i auto nie jechało, tylko gwizdało, wyło, buczało itd. odesłałem ją z żądaniem zwrotu pieniędzy i kupiłem nową.
Tak naprawdę większość regeneracji turbosprężarek w tym momencie polega na wymianie całego tzw. rdzenia na rdzeń chiński (czyli albo podróbkę, albo regenerowany na masową skalę w Chinach produkt), obudowa się czyszczona, piaskowana, zakładane są kolorowe koreczki i turbosprężarka wraca do klienta.
Teraz wszystko zależy jak się uda - jeżeli się trafi, to turbosprężarka trochę pojeździ, jeżeli nie - padnie szybciej, niż padłaby stara przed regeneracją.