Regularnie jeżdżę Santkiem w trasy po 350-400 km, czasem dalej. Jeździ się bardzo przyjemnie - wnętrze jest bardzo obszerne, siedzenia wygodne (tylna regulowana kanapa to rewelacyjna sprawa), bardzo dobrą rzeczą są ogromne pojemniki na kubki (spokojnie wstawisz w nie półtoralitrowe butelki z wodą). Trochę (no dobra... bardzo...) za nisko jest zamontowany podłokietnik, z drugiej strony Santek idzie jak przecinak po wszelkiej maści drogach - jest bardzo stabilny, jak na swoją wysokość bardzo mało wrażliwy na podmuchy bocznego wiatru (np. o wiele bardziej miota przy podobnych warunkach Skodą Roomster, która ponoć była projektowana tak, aby minimalizować tego typu reakcje samochodu) i można spokojnie prowadzić samochód jedną ręką, drugą asekurując się tylko. Dobrą sprawą jest podwójne gniazdo zasilające z przodu, podobnie przydaje się gniazdo w bagażniku (jakaś lodóweczka itp.).
Jeśli chodzi o bagażnik - jest bardzo duży, do tego ma podwójne dno (można tam upchnąć trochę drobiazgów - są ciekawie rozplanowane schowki, w tym dwa mniejsze i jeden podłużny - choćby na parasol - dostępne bez podnoszenia dużej osłony wnęki bagażnika) i rewelacyjne w swej prostocie rozwiązanie, które ogromnie zwiększa walory użytkowe auta, tj. otwieraną osobno szybę tylnej pokrywy. Dzięki niej można bez ryzyka wysypania się całego "dobytku" z bagażnika coś włożyć, lub wyjąć z bagażnika, do tego można się do bagażnika dostać w momencie, gdy jakaś przeszkoda uniemożliwia otwarcie całej pokrywy.
Ja jeżdżę wersją 2.0 CRDi z automatem i stałym napędem na 4 koła i z mojego punktu widzenia jest to najlepsze rozwiązanie (gaz = brak zapasu, albo wielki zapas w bagażniku, manual - szczerze mówiąc należę do grupy osób, które początkowo sceptyczne, bardzo szybko przekonały się do skrzyni automatycznej, napęd na 4 koła w tak wielkim aucie używanym do podróży to bardzo przydatna rzecz - czasem wystarczy lekko podmokła łąka i prawie dwutonowym autem (na pusto) z napędzaną jedną osią pozostaje się na miejscu do przyjazdu traktora ;-) ).
Jeżeli wybierzesz dobrze wyposażoną wersję, będziesz miał do tego wszystkiego tempomat (jak mogłem jeździć w trasy bez tego...), automatyczną klimatyzację, elektrycznie regulowane i ogrzewane lusterka, 4 elektryczne szyby (te dwie opcje, chyba i tak występują we wszystkich egzemplarzach dostępnych na naszym rynku) itp. itd.
Największą wadą Santka jest trochę wyższy poziom hałasu, niż w zwykłym kombi podobnej klasy. Spowodowane jest to po części aerodynamiką zbliżoną do aerodynamiki bryły wyglądającej na skrzyżowanie połamanej cegły z lodówką ;-), poza tym na pewno oponami (tutaj zależy jakie rozwiązanie się wybierze - ja jeżdżę na wielosezonowych Vredesteinach Quatrac 3 i na pewno są one głośniejsze, niż jakaś "ekologiczna" opona letnia).