Ostatnio mój antoś zaczął się zachowywać jak meleks. Co chwila rozładowuje się akumulator. Zdarzało mu się to wcześniej, ale byłem w stanie to zrozumieć (badziewne radio + jazda na krótkich dystansach + długie okresy postoju w garażu). Teraz przechodzi samego siebie. Wsiadam w piątek do auta - zero, tylko kontrolki się paliły. Kable, odpalił, załatwiłem co miałem do załatwienia, pod dom i prostownik 14h. W sobotę zrobiłem ok 170 km. na 2 raty. Wczoraj wyjechałem ze dwa razy na krótsze odcinki, ale krążąc wkoło miasta żeby się zagrzał i podładował. Dzisiaj ku mojemu zdziwieniu, zakręcił rano 3 razy i umarł w butach = spóźnienia do pracy. Czy wasze atosy zachowują się podobnie?
Dodam że pożeracze prądu to: komputer (wiadomo), alarm (wprowadzony w stan serwisowy, bo tak powinien żreć mniej na postoju), ew. radio JVC (ale tylko tyle co podświetlenie przycisku włączenia i pamięć, bo radio można uruchomić dopiero po przekręceniu kluczyka na acc), no i oczywiście centralny zamek z pilota.
Dodam jeszcze że w antosiu zamontowany jest taki smieszny mały akumulatorek 35ampH z wyjątkowo cienkimi bolcami. Akumulator na pewno nie jest oryginalny, bo: wg. instrukcji powinien to być 40 ampH, 2 ma wyraźnie mniejszą podstawę niż przygotowane na niego miejsce w komorze silnika, 3 jest przywiązany parcianym paskiem