Witam,
Chciałbym się podzielić moimi doświadczeniami z Santkiem 2,7 v6.
W zeszłym roku po kradzieży mojego poprzedniego autka zostałem zmuszony do szybkiego zakupu nowego środka lokomocji.
Wybór padł na Santka 2002 z silnikiem 2,7 w automacie 4WD z holenderską instalacją LPG o deklarowanym przebiegu 167 tys. Wydawało mi się, że to najlepsze auto w relacji jakość / cena.
Zakupiłem go dokładnie rok temu w październiku. Standardowo wymieniłem cały rozrząd wraz z pompą wody, olej w przekładni i tylnym moście, olej i filtry.
Jadąc na święta Wielkanocne do rodziny usłyszałem stuki wydobywające się z okolic silnika. Zatrzymałem samochód, pierwsza diagnoza – panewki.
Laweta i powrót do domu. W zaprzyjaźnionym zakładzie mechanicznym moja diagnoza potwierdziła się. Przekręcona panewka.
Chłopaki rozebrali silnik i stwierdzili obecność opiłków dosłownie wszędzie. Z ciekawości rozcięli filtr oleju (Sędziszów) i okazał się pęknięty.
Pytanie czy to było przyczyną? Silnik w środku brudny i oklejony poolejowym żelem - totalny syf. Nawet wałki rozrządu były już na wykończeniu. Prawdopodobnie poprzedni właściciel (Holender) delikatnie mówiąc mało dbał o to auto, a po drugie to mój Santek definitywnie miał przynajmniej podwójny niż na liczniku przebieg. Silnik do wymiany.
Decyzja zakup silnika używki. Na „Alle drogo” było kilka silników i wszystkie miały ponoć po 80-105 tys przebiegu w cenie od 4 do 5 tys zł. Piszę ponoć bo już dawno nie wierzę w przebieg który jest deklarowany, zarówno w sprowadzanych samochodach jak i częściach. Na moje pytanie czemu taki niski przebieg zawsze otrzymywałem tę samą odpowiedź – „no bo to z anglika, a oni tak dużo nie jeżdżą”- aha pewnie. W końcu znalazłem używany silnik wyjęty z amerykańskiego rozbitka z 2005 o przebiegu 65 tys. Za 3800zł. Silnik przyjechał. Okazało się że miał wykręcone świece i stał kilka miesięcy pod gołym niebem co spowodowało delikatną korozję w trzech cylindrach po jednej stronie. Sprzedający mi silnik zaproponował upust do 1200zł. Oprócz tego że 2 cylindry były do tulejowania a jeden tylko do honowania, reszta silnika była jak nówka. Mechanicy potwierdzili że faktycznie może mieć te deklarowane 65 tys. Zdecydowałem się na całkowity remont tego silnika, który jeżeli będzie przeprowadzony poprawnie da mi nowe serce do Santka. Kupowanie następnego silnika wiązało się z kolejnym ryzykiem kupowania kota w worku (anglika po przebiegu 80 tys -;)
Ale i tu zaczęły się schody – części. Niektóre, te podstawowe dałem radę kupić o różnych (zaznaczam, że nie u jednego) dystrybutorów części do Koreańczyków, ale na niektóre musiałem czekać aż przyjadą z Niemiec np. panewki, pierścienie, łańcuszki wałków rozrządu. Za zrobienie silnika (tulejowanie 2 cylindrów, honowanie 4 cylindrów, szlifowanie gniazd zaworów, planowanie głowic) zapłaciłem 2500 zł.
Chłopaki złożyli wszystko do kupy, za robotę wzięli tyle ile za zwykłą wymianę silnika czyli 1000 zł. Samochód stał na podnośniku ponad 2 miesiące. Koszt całkowity z częściami ok. 6500zł.
Przejechałem już ponad 6 tys km (po 1200 km początkowego docierania zalałem mobilem 1) i powiem szczerze to nie ten sam samochód. Żwawy, aż chce się depnąć , a spalanie w trasie 9 l benzyny i 11,5 l gazu. Na poprzednim silniku spalanie gazu w trasie to 17 l.
W trakcie remontu przeleciałem chyba przez wszystkie fora zarówno polski jak i anglojęzyczne i nie spotkałem się przypadkiem zatarcia tego silnika. Ale musi być ten pierwszy raz.
Wszystko było by cacy gdyby nie……. Parownik klimatyzacji do wymiany. Cena parownika (zamiennik) to 350 zł, pod warunkiem, że się go znajdzie (Oryginał to ponad 1600 zł) . Póki co czekam do wczesnej wiosny kiedy powinny pojawić się w sprzedaży. Na razie brak. Koszt wymiany parownika 800 zł bo wiąże się ze zdjęciem całej deski rozdzielczej. (zamiennik bo oryginał to ponad 1600 zł)
Również czeka mnie regeneracja alternatora gdyż zaczyna stukać na łożysku. Pewnie stukał wcześniej tyle, że teraz silnika prawie nie słychać (naprawdę jest cichutki) a alternator tak :mrgreen:
To tyle, pozdrawiam