Witam, mam problem z moim hamulcem ręcznym po naprawie.
A więc tak, miałem pare miesięcy temu robiony tył hamulców bo zapiekało się i już był strach jeździć, że się całkiem zblokuje.
Zostały wymienione tarcze, klocki, regeneracja zacisku i szczęki, stare były praktycznie rozpadające się.
Po wymianie czekałem na dotarcie hamulca ręcznego ok 1000km. Przejechałem około 3000 km i na przęglądzie mi diagnosta o to zwrócił uwagę.
Przy okazji innej wizyty u mojego mechanika, wyregulował on na kołach ręczny ale tylko trochę się dało.
Narazie przejechałem nie wiele po tej ponownej regulacji ale jest lepiej tylko odrobine.
Wcześniej ręczny łapał świetnie, przed naprawą, nawet w trakcie jazdy był w stanie nieźle zatrzymać auto. Teraz co prawda jak się powoli zatrzyma na górce i nie pcha auta to ręczny trzyma ale nawet przy niskiej prędkości 5km na godzine już nie zatrzyma.
Mechanik stwierdził, że nie wiele się da zrobić i ten ręczny jest po prostu słaby i że jak na tak ciężkie auto jest to wada kanstrukcyjna bo mniejsze auta mają większe średnice szczęk itp A wczesniejsza znacznie lepsza praca hamulca wynikała pewnie z tego, że już tarcze ewidetnie się blokowały i była tam masakra i na ręcznym mogło się znowu za bardzo blokować. Dzwignia też łapie szybko więc podciągnięcie pod tunelem też raczej nic nie da myśle.
To bardzo dobry zaufany mechanik a nie jakiś pierwszy lepszy.
Czy nasze Santki mają rzeczywiście takie słabe ręczne? Może jest jakiś "niestandardowy sposób" aby to dobrze łapało? Lub czekać na dotarcie po drugiej regulacji?