W piątek wyskoczyłem na trasę, aby przegonić trochę samochód i ewentualnie wypalić DPFa. Jechałem na 6ce jakieś 130 km/h przy ok. 3000 obr./min., po czym zbiłem na 5kę, aby zwiększyć trochę obroty. No i chwilę po tym samochód "złapał muła", czyli obroty max 3000 i szybkość 110 km/h... Odpaliłem Torqua podczas jazdy, pokazał się błąd P2002. Zatrzymałem się, skasowałem (ale obroty zostały bez zmian), pojechałem dalej i sprawdziłem znowu, tym razem P2002 i P1405. Skasowałem i zrobiłem tę samą trasę z powrotem, na "przymulonym". Dojechałem do domu, skasowałem i już bez jazdy zrobiłem przegazówkę, ale obroty bez zmian, 3000. Po jakiejś godzinie postoju musiałem gdzieś wyjechać i okazało się, że silnik tym razem wchodzi na obroty normalnie. Sprawdziłem błędy, był tylko P2002, ale samochód jechał (i jeździ do tej pory) normalnie. No dobra. Na dziś umówiłem się z kumplem na sprawdzenie skanerem. Kumpel wykasował najpierw ten błąd, natomiast statyczna próba wypalenia DPFa zakończyła się fiaskiem, bo wyświetlił się komunikat o niespełnieniu wszystkich parametrów... Pojechaliśmy w krótką trasę z podpiętym skanerem, wszystkie parametry wyświetlały się prawidłowo, żadnych błędów podczas jazdy (takiej do 100 km/h). Wróciliśmy, samochód stał na wolnych obrotach, skaner nic nie wykazywał i dopiero po chwili postoju wyskoczył P1405. No i wychodzi na to, że czujniki są w porządku, to może być jakieś "uszkodzenie mechaniczne" - nie wiem, przewód? wężyk podciśnienia? Jakby był uszkodzony przewód od czujnika, to pewnie skaner by wykazał niesprawność czujnika, a wszystko było w porządku. Gdzie ewentualnie szukać tych przewodów podciśnienia?