Chciałam dziś otworzyć auto, nie reagowało na sygnał z pilota. Pomyślałam, że to wina pilota, nie chciałam jednak otwierać samochodu z klucza, bo alarm zacząłby wyć i niedziałającym pilotem nie mogłabym tego wyłączyć. A więc porzuciłam zabawy z autem i rzuciłam się biegiem na uczelnię bo czasu było mało.
Potem wymieniłam baterie w pilocie i próbowałam otworzyć - zero reakcji.
Jednak postanowiłam otworzyć kluczem - auto nie wyje. O co chodzi?
Próbuję odpalić - martwe. Żadna kontrolka się nie zapala, zero prądu.
Pomyślałam, że może akumulator się jakimś sposobem rozładował, chociaż ja nie jestem z typu zapominalskich, którzy zostawiają coś włączone.
No ale dobra, złapałam taksówkarza, bo Yaro mi podpowiedział, że oni wożą kable. Po podłączeniu kabli momentalnie włączył się alarm, kontrolki się zaświeciły. Ale przy próbie zapalenia podświetlenie konsoli zaczęło nieregularnie błyskać i słychać było bzyko-syko-cyki. Błysnęło to parę razy i akumulator w taksówce się zepsuł.
Czyli u mnie są jakieś zwarcia, tak?
Tylko czy to jest wina akumulatora, czy czegoś innego? Jakieś pomysły?
Kiepsko by było, jakbym kupiła nowy akumulator, a on zostałby w sekundę rozwalony.
Proszę, powiedzcie mi coś o tym wszystkim.