Kilka dni po rozwiązaniu problemu z kolumną kierownicy (wymieniona na nową w ASO) przy przebiegu około 1900km coś zaczęło przy ostrym zakręcie przesuwać się po plastiku. Dźwięk jest taki jak by wrzucić mentosa do 30-50cm rynny i ją pochylać raz w jedną raz w drugą stronę. Słychać najpierw dość długie szurnięcie potem delikatny stuk jak się zatrzymuje. Raz na każdą stronę zakrętu. Najlepiej słyszalne na rondzie. Przy wjeździe/zjeździe powtarzalne.
Pierwszy raz pojawiło się 2 dni po odbiorze auta z wymiany kolumny (13.01), najpierw coś zachrobotało a potem zaczęło się przemieszczać, ale że było dużo śniegu i był mróz stwierdziłem, że pewnie bryłka lodu się gdzieś dostała i pewnie przejdzie Tego samego dnia wieczorem po jakiś 40km trasy faktycznie przestało. Do wczoraj (19.01). Pojawiło się znowu, mam wrażenie że głośniej. Jako że dokładnie nie potrafię tego zlokalizować. Raz mi się wydaje że w tunelu środkowym, czasem mam wrażenie że gdzieś za mną, poprosiłem dzisiaj kolegę żeby jechał bok i nasłuchiwaliśmy. Wyszło nam że słychać to jakby spod siedzeń.
Pojechałem na SKP podnieśliśmy auto, ale tam są diw duże maskujące płyty. Nie wygląda jakby tam mogło się cokolwiek dostać, a już na pewno nie miałoby jak się ruszać w płaszczyźnie prostopadłej do kierunku jazdy.
Dodam tylko że wyjąłem wszystko z auta, łącznie z kołem zapasowym. I nic nie znalazłem a przemieszcza się dalej.
Czy możliwe że to lód się gdzieś dostaje/zbiera i potem lata? Czekać na roztopy czy od razu do ASO i niech knują?