Forum > i40 VF

[i40 VF] Dziwne drgania na wolnych obrotach - Diesel 1,7

(1/3) > >>

Andy123:
Zastanawiam się czy u kogoś występuje taki denerwujący efekt i może ktoś zna przyczynę.  Nie jest to bardzo głośne, ale denerwujące.

Po rozgrzaniu się silnika na wolnych obrotach jak tylko zejdzie do 850 - 900 obr/ min. to słychać w kabinie takie buczenie jakby auto wpadało w jakiś rezonans.
Z silnika przechodzą do kabiny drgania. Jak tylko lekko dodam gazu to problem znika.
Serwis nie zna rozwiązania problemu, a raczej go nie widzi.

Denny4:
Bez paniki kolego mam to samo.
Długo się zastanawiałem i szukałem przyczyny.
Wniosek jest zaskakujący NIEWIEM  :mrgreen:
Zatrzymuje się po trasie i kilkadziesiąt sekund silnik pracuje równo.
Potem tak jakby włączał się wentylator i zaczyna buczeć bardzo niskim tonem.
Wibracje to normalka i już tutaj o tym rozmawialiśmy.
Podejrzewam że komputer na wolnych obrotach tak zubaża mieszankę że doprowadza to do takich odgłosów.
Druga teoria to rezonans dwumasy z powodu bardzo niskich obrotów.
Napewno coś taki stan wywołuje bo nie zawsze można te objawy zaobserwować.

Alonzo_:
TTTM.
Lekiem na to IMO jest dłubnięcie w sofcie i podniesienie obrotów biegu jałowego dosłownie o 50 obr/min. Gadałem kiedyś o tym w swoim ASO - mają na to wywalone.
Po prostu nikt tym chyba nie jeździł przed puszczeniem na produkcję albo jakieś drewniane ucho. Słowem dla mnie to zupełnie niezrozumiałe.
Nie wiem w sumie czy  o tym samym myślimy  Bo ja miałem jeszcze przez chwile jakieś dziwne brzęczenie/rezonans na obrotach jałowych spod maski dokładnie z okolic plastikowego wejścia co łapie powietrze przy przedniej belce na górze do filtra idące.
A ASO? zgadnijcie?  Oczywiście nic nie słyszało  :mrgreen: A mi coś tam  czasami brzęczało, podkleiłem ten wlot od spodem  i po chwili przestało.  
Jedno to a co innego ciut za niskie IMO obroty jałowe, które dawały się we znaki też czasami.
Chociaż  właśnie się nad tym zastanawiam, że ja tego od dłuższego czasu już nie czuje, nie zauważam... w ogóle odnoszę wrażenie że po dość długim czasie wreszcie zespoliłem się z tym autem i pewne drobiazgi przestały mi przeszkadzać. Oby jak najdłużej...chociaż z 10 lat jeszcze mogłoby być  tak jak jest teraz  ;-)

Denny4:
Uuuuuuu kolego....
Czy ja dobrze zrozumiałem ???
Masz samochód 3 lata i chciałbyś żeby nic nie pukało przez jeszcze 10 lat??
Tego jak i większości współczesnych wozideł, bez względu na marke, powinno się pozbyć max po 5 - 7 latach od kupna w salonie. Więcej te auta nie wytrzymają na drodze bez lawiny awarii.
Era solidnych aut odeszła po '90 roku.
Już wart jest połowę, a jak zacznie wychodzić wszędzie rdza (bo zacznie) nawet nie chcę wiedzieć po ile będą chodzić.
Teraz bym tego błędu nie popełnił i zdecydował się na Mazdę ale takie jest życie pełne wyborów.  :-/

Alonzo_:
Denny4
Ale mazda = rdza  :lol:
Przynajmniej do wersji H tak było.
Oczywiście każdy ma swoje zdanie ale wg mnie niezależnie jakiego diesla kupisz to gdy nowy brany traci dużo wchodząc w wiek "poflotowy".
Zobacz jaką cenę ma Laguna III 5-6 letnia.... ciekawe czy nasze pobiją taką stratę :shock: .
Zastanawiałem się nie raz. Kupując 3-4 latka średniej klasy i sprzedając po kolejnych  2-3 latach jesteś 10-20 kawałków spokojnie w plecy. I jak krajowy zadbany 3 latek to  się ceni = potem większa strata, a import ma 3-4 x tyle co na blacie. I niekoniecznie bezwypadek. Także mogą Cię jeszcze zaskoczyć kosztowne awarie wtedy. Robiąc tak przez 12 lat masz ...bez rozmieniania się 60-70-80 kawałków tyłu albo i drożej jak awarie wpadną. Przynajmniej w przypadku diesla.
 To to samo co ja gdy sprzedam go po 12-13 latach  za ...np 10-20 tyś gdy jako 10 latek jeszcze nie będzie miał 200kkm.
Chyba tylko polowanie na okazje i sprzedawanie ich po krótkim czasie  czyli rok w rok zmiany dają najmniejsze straty. Tak mi się wydaje.
Ale każdy po swojemu liczy to.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej