Forum > Santa Fe SM
[Santa Fe SM] Ścina przednie opony po obu stronach (wew/zewn
barzuc:
--- Cytat: "volcan" ---
Mówię o tabliczce (raczej naklejce) w Santa Fe. Nie musisz się zgadzać. Producent podaje ciśnienie właściwe dla opon montowanych w fabryce. Różne opony mają różną twardość bocznej ściany, różne bieżniki - ba... nawet różną szerokość bieżnika (mimo identycznego rozmiaru nominalnego). Do tego tabliczka jest identyczna we wszystkich Santa Fe - bez względu na masę własną samochodu - a goły 2WD jest o kilkaset kg lżejszy od "wypasionego" 4 WD z automatem (sama skrzynia jest o kilkadziesiąt kg cięższa) - stąd konieczność korygowania ciśnienia w zależności od warunków, obciążenia samochodu itp.
Jeżeli sam producent zaleca korektę ciśnienia w zależności od obciążenia, natomiast nie uwzględnia faktu różnej masy własnej (do tego różnica skupiona z przodu samochodu!), to trudno taką tabliczkę przyjmować za jedyną prawdę objawioną.
Opony nie zdzierają mi się na środku (zużywają się równomiernie), nie latam z pełnym obciążeniem (praktycznie na pusto - sporadycznie z pasażerami, w bagażniku mało kiedy ląduje do 100 kg bagażu). Wcześniejsze opony (na których kupiłem samochód) poświęciłem na eksperymenty z ciśnieniem i przy pompowaniu według tabliczki przód zachowywał się dokładnie tak, jak u Kolegi, który rozpoczął ten wątek - tj. opony zużywały się po bokach (po obu stronach) - ewidentny objaw niedopompowania kół.
Acha - po trasie 250 km (z tego ostatnie 100 km prędkości mocno autostradowe) ciśnienie rośnie o 0,2 bara, więc nie siej defetyzmu i paniki ;)
Na ciśnieniu "fabrycznym" jeździ się bardzo nieprzyjemnie - niestabilnie, przód w zakrętach ma paskudną tendencję do płużenia (typowa podsterowność). Pewnie przy jeżdżeniu kapeluszniczym, ewentualnie w stylu "mistrza prostej" różnica jest nie do zauważenia, ale ja nie lubię tak jeździć, stąd konieczność podniesienia ciśnienia w kołach przedniej osi.
--- Koniec cytatu ---
I wychodzi na to, że jest to cecha typowo osobnicza dla SF. Niepotrzebnie zabrałem w tym temacie głos, pewne jest, że czegoś nowego się dowiedziałem i nauczyłem.
W swoim życiu zajeździłem kilka kompletów opon (o ile się nie mylę 8 w 6 różnych autach różnych producentów od miejskich pierdzidełek do dostawczaków mocno na granicy 3,5t), zawsze w rozmiarze standardowym dla danego auta, zawsze z ciśnieniem podawanym przez producenta. Nigdy problemów nie miałem. Nie spotkałem się też nigdy z sytuacją, jak piszecie, żeby wszystkie modele danego auta miały jedną tabliczkę niezależnie od modelu / wyposażenia - to faktycznie zmienia postać rzeczy i jest to, przepraszam, głupotą producenta auta a moja niewiedza. Teraz muszę w swoim hyundaiu zweryfikować czy też tak nie mam przypadkiem i szybciutko zmienić podejście i również ew. ciśnienie we własnych oponach.
Nie zgodzę się tylko z kilkoma rzeczami, które napisałeś:
- co do wielkich różnic pomiędzy oponami o tych samych rozmiarach. Żyjemy w świecie norm i jeśli coś jest zgodne z normą to odstępstwa nie mogą być znaczące (bo i normy te odstępstwa od ideału regulują). Jeśli coś norm nie spełnia - za długo na rynku nie pozostanie (o ile zostanie na ten rynek wpuszczone). Poza tym trzeba pamiętać, że opona to w większości swoisty odlew z gumy - a z odlewami wiadomo jak jest. Więc, wg mnie, jeśli już kupować opony to co najmniej parami i z tej samej partii produkcyjnej.
- twardość ściany bocznej - to właśnie głównie indeks nośności a czym innym będzie wytrzymałość boku opony na uszkodzenie mechaniczne
- ciśnienie fabryczne zawsze mi się sprawdzało, szczególnie przy autach z lepszym zawieszeniem po przekroczeniu 10% (czyli w okolicach 0,2-0,3 bara) auto przestawało zachowywać się jak należy szczególnie w koleinach i ciasnych zakrętach. Czuć to było właśnie podczas dłuższej jazdy jak opony rozgrzały się a ciśnienie naturalnie wzrosło.
Defetyzmu czy paniki nie zamierzałem siać, po prostu moje doświadczenia są inne.
- nie reprezentuję stylu kapelusznika ani mistrza prostej. Nie wiem których bardziej nie lubię, czy "kapleusznika" przyklejonego do lewego pasa jadącego 60 km/h tam gdzie można 80, czy "mistrza prostej", który wyprzedza na prostej poganiając wszystkie swoje koniki batem do granic możliwości a potem gwałtownie hamującego i wręcz wlokącego się na zakrętach (bo prócz wciskania gazu umie niewiele albo wręcz nic).
ozzyhw:
Zgadzam się z powyższym (barzuc).
Myślę że producent samochodów projektując i testując samochód wyznacza prawidłowe ciśnienie w oponach, przykleja stosowną naklejkę (możliwe że inną dla poszczególnych wersji pojazdu) i nie ma (nie powinno!) być powodu żeby użytkownicy sami eksperymentowali z utrafieniem w najlepsze możliwe ciśnienie.
Stąd moje zdziwienie poradami - za mało powietrza (no jak to za mało? przecież mam jak na tabliczce).
Na razie zrobiłem od wymiany opon ok1500km - to chyba za mało żeby definitywnie strwierdzić czy problem ustąpił. Wciąż zbyt "łatwo" piszczy na zakrętach więc kusi mnie żeby jechać do innego warsztatu i jeszcze raz zrobić geometrię. Wstrzymuję się tylko bo przy okazji chciałem zmienić pierścień ABS (to już drugi).
maciekw:
trzeba może wziąć pod uwagę, że tabliczka ma 10 lat, a opona została wyprodukowana np. 2 lata temu. Pewnie się różni od opon sprzed 10 lat, pewnie jest lepsza, ale może też się inaczej zużywać przy tym samym ciśnieniu.
Poza tym wystarczy trochę inna miękkość gumy, żeby inaczej się zachowywała.
A może po prostu ozzyhw jeździ w koleinach cały czas? ;)
Nawigacja