Autor Wątek: [Terracan / ogólnie] Hamulec ręczny / awaryjny  (Przeczytany 20540 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

barzuc

  • Gość
[Terracan / ogólnie] Hamulec ręczny / awaryjny
« dnia: 01 Czerwiec 2013, 22:50:46 »
Przy okazji awarii hamulców (pierwszej w życiu i mam nadzieję, że w ogóle ostatniej, bo jak dla mnie hamulce w aucie są najważniejsze, więc zwykłem o nie dbać) w moim Terracanie musiałem korzystać z hamulca awaryjnego / ręcznego żeby auto zatrzymać - mogę powiedzieć, że odniosłem pełen sukces, bo m.in. bezpiecznie wtoczyłem się na kanał i zatrzymałem przy zerowym działaniu normalnych hamulców - cały płyn został na łopacie od śniegu wrzuconej pod samochód (choć wysiadłem lekko spocony mimo szalonych 15 st C, a mechanik póki mnie z bliska nie zobaczył powiedział "no nie jest tak źle - jeszcze hamuje" :-D potem jak zobaczył prawie zerowy stan płynu w zbiorniczku wyrównawczym - zmienił zdanie... prawie "panienka" poleciała)
Jednak nie daje mi spokoju jedno - jak silny / wydajny powinien być hamulec awaryjny (przysłowiowy ręczny). Pomijam badania techniczne lub analogiczne - tu wszystko "w normie". Tylko mi nie o normę chodzi a bezpieczeństwo mojej rodziny i moje.

Skutecznie sprawdzenie w lekkich osobówkach z napędem na przód jest proste - zatrzymać się na luźnej nawierzchni, wrzucić 2 i ruszyć (też nie może zgasnąć) - auto powinno lekko "przysiąść na tyłku" i zostawić piękne 2 ślady (póki co w przypadku masy do 1,5t auta gotowego do jazdy takie sprawdzenie było lepsze niż "hamownia", bo na badaniach zdarzyła mi się uwaga, że "trochę za mocny jest"). Inna sprawa - że jeśli auto spełnia ten test (dla mnie musi) to jak mi ostatnio "ręczny" przymarzł to po puszczeniu gazu i wrzuceniu na luz - auto z 50km/h zachowywało się jak z hamulcem wciśniętym do ~1/3 (dojeżdżając do świateł nie musiałem hamować w ogóle). Wynik jak dla mnie zadowalający, faktycznie daje poczucie, że nie jest tylko żeby był a w razie czego da radę mnie ostatecznie zatrzymać.

O tyle nie mam pojęcia jaka powinna być wydajność dla auta o masie prawie 2,5t, ze stałym napędem na tył i automatyczną skrzynią biegów (moje pierwsze takie połączenie, inne kombinacje 2 dowolnych rozwiązań miałem wcześniej "opanowane").
Nie wydaje mi się aby możliwe było utrzymanie przez "ręczny" auta po wrzuceniu biegu i puszczeniu hamulca "normalnego" (jaki silny hamulec by nie był - nie utrzyma momentu, który jest przekazywany na koła podczas ruszania na tą samą oś - tak jak przy przednim napędzie - jednoczesne naciśnięcie hamulca i gazu i tak spowoduje przyspieszenie, dlatego mimo wszystko można jeździć z np. zatartymi zaciskami...), jednak czy podczas "toczenia się" po wrzuceniu na N (coś w rodzaju "luz") czy mimo wszystko nie powinien chociaż zablokować kół albo wydajnie i znacznie zmniejszać prędkość?
W tej chwili wyhamowanie z ~10km/h (prędkość na 1. biegu przy obrotach rzędu 700-800 o/min - czyli standardu dla "wolnych obrotów") zajęło mi jakieś 2-3m (oczywiście po wrzuceniu N / "luz")... owszem auto zwalniało... ale raczej niemrawo i bez typowego objawu "przysiadania" (ok - kwestia mocniejszego zawieszenia o innej konstrukcji też pewnie nie jest bez znaczenia). Auto po zatrzymaniu, wrzuceniu N ("luz") i zaciągnięciu ręcznego - przykleja się, więc jako hamulec postojowy - sprawdza się... ale jako awaryjny?
Czy szukam dziury w całym czy faktycznie "ręczny" jest za słaby... czy wszystkie tak mają, czy tylko mój egzemplarz (i może pomoże zmiana tarcz, klocków, szczęk ręcznego i "święta/święty xxx" wie czego jeszcze)?