Tak sie koncza głupie tuningi polegajace na sciaganiu oslon spod silnika.
Przyznaje, ze w poprzednim autach (coby sie lepiej chlodzilo i nie buczalo i latwiej rozrzad wymienialo i srub mocujacych nie szukalo..) patent sie sprawdzal bez zarzutu. Az do wczoraj. Wjechalem przy zupelnie zimnym silniku w mala kaluze (bardzo powoli, ale jednak troche za szybko).
Poniewaz juz kiedys lekko zazyla mi sie dioda ladowania - poczatkowo zignorowalem temat, liczac, ze tak jak onegdaj - 'sie wezmnie i samo naprawi'. Niestety. Po 5 km z dusza na kierownicy postanowilem kontynuowac podroz. Oczywiscie zgasilem radio, dmuchawe i korzystajac z pogody - swiatla zredukowalem do postojowych.
Dla potomnosci! Bo czesto widuje takie pytanie: Przejechalem bez altka ponad 50 kilometrow. (akus 70 Ah - rozwijalem duze predkosci) Jeszcze bym pociagnal kolejne 50 (jak sadze). Napiecie przy pracujacym silniku 12.08 (normalnie 13costam) i spadalo bardzo powoli. Jedyny problem - wariacje predkosciomierza - wskazowka szalala w zakresie 60-100 mil.
Da sie to skleic? Czy recyklingowac na smietniku?
Srodek (komutator???) kreci sie bez zarzutu, lozyska nie halasuja..
Oto foto:
Zasadniczo - to po doladowaniu akusa i znalezieniu krociutkiego paska (ot aby pompe wody i wspomaganie napedzac - mozna dalej jezdzic. Na baterie :-)
Pozdrawiam.
Zawsze usmiechniety posiadacz dwóch Sonat :-)
DODANE:
Zupelnie przypadkowo znalazlem jeszcze jedna ciekawostke. Ot tak, coby nikt sie nie dziwil, ze mu sie nigdy kontrolka od oleju nie zapala:
Ale jest jeden pozytyw obecnej sytuacji. Jarek powinien wiedziec jaki :-)