Cześć,
mam duży problem z moim Santa Fe (2.0 CRDi 2001 rok), samochód nie chce odpalać przy niskich temperaturach. Zaczęło się już rok temu - bardzo ciężko odpalał przy temp. poniżej -10 stopni. Musiałem kręcić z 5 min. żeby załapał.
W tym roku problem powrócił - ale jest gorzej. Jesienią odpalał w miarę znośnie do -5 stopni, teraz już nie chce odpalić nawet jeżeli temp. jest koło zera. Czyli ma jakąś graniczną temperaturę, w okolicach której trzeba pokręcić 30 sekund albo minutę, żeby załapał, jeżeli jest poniżej tej temp. nie odpala wcale. Jeżeli jest cieplej - jest ok. Przy dodatnich temperaturach (>5 stopni) odpala na dotyk, silnik pracuje równo, nie kopci i ma pełną moc. Z tym że wydaje się że ta granica temperatury przesmieszcza się w górę niestety
Samochód od miesiąca stoi u mechanika ale ciągle nic. Wymienione były świece, akumulator oczywiście nówka. Sprawdzone wtryski (komputerem) i są podobno ok. Było podejrzenie że to jakiś zaworek ale też są ok, jest ciśnienie prawidłowe na wtryskach. Dodam jeszcze że psikanie samostartem nic nie dało. Komputer nie wyświetla żadnych błędów. (Jakiś czas temu wyświetlał błąd czujnika temperatury ale wg mechanika to nie jest to.)
Także niby wszystko jest ok a samochód nie jeździ. Za kilka dni mam zaplanowany wyjazd na urlop z żoną i po prostu muszę go do tego czasu postawić na nogi. Także będę wdzięczny za wszelkie sugestie/podpowiedzi.
edit: tytuł. tekla