To Coupe było by kupione na max rok może półtora.
Pozwolę sobie wtrącić swoje 3 grosze... jeśli potrzebujesz auto na rok / półtora, to albo trafisz jak przysłowiowej "ślepej kurze ziarno" albo przez ten czas zrobisz w używanym aucie wszystko (lub prawie) co jest do zrobienia a sprzedasz później pewnie i tak taniej niż teraz kupiłeś... ewentualnie zmienisz zdanie (bo będzie szkoda) i zostaniesz z autem, które nie do końca jest tym czego akurat potrzebujesz (choćby ze względu na gabaryty).
Jeśli jak pisałeś jeździsz głównie sam i nie planujesz wielkich eskapad tym samochodem (z cyklu wakacje w Portugalii) - to może warto rozważyć opcję "absolutnego minimum" - czyli typowe "jeździdełko", które przewiezie bezpiecznie Ciebie i w porywach 1-2 dodatkowe osoby z punktu A do B. Inna opcja - kup auto do "zajeżdżenia" (czyli sprawne technicznie w najważniejszych punktach, ale np. wizualnie za przeproszeniem do d*y). Jedno ważne - auto musi być bezpieczne (dla Ciebie i innych).
W obu przypadkach nie będzie ci szkoda się z nim rozstać, jakoś super też nie będziesz inwestował, na zakup wydasz też mniej... może poszukaj auta, którym do tej pory jeździłeś - pewnie doskonale wiesz na co zwrócić uwagę żeby przez rok pojeździło bez większego problemu (no chyba, że model tak Ci dopiekł, że na myśl o kolejnym egzemplarzu masz napad szału).
Nie wiem, może mam spaczone podejście, ale wydawanie znacznej części kasy przeznaczonej na kupno samochodu, który masz mieć tylko chwilę (rok to dla mnie "chwila" jeśli chodzi o auta)... to bezsens.
Jakiego auta by się nie kupowało - to już w momencie kupna jest się "w plecy" (chyba że kupujesz klasyka ;-), którego - teoretycznie - wartość będzie rosła). Co ja bym zrobił - wydał tylko część kasy, resztę zostawił w miejscu, z którego się nie "rozejdzie" i do którego będzie można dokładać przez ten czas (najprościej - osobne konto). Co to daje - jak nadejdzie
ten moment - jest i kasa, i sprecyzowane czego dokładnie potrzeba, co więcej - można na spokojnie i bez pośpiechu śledzić co się na rynku dzieje... jak nie ma presji czasu nad sobą (bo nie mam czym do roboty pojechać) - do zakupu podchodzi się bardziej racjonalnie i z mniejszymi emocjami (w tym bardziej sceptycznie ocenia się to co się widzi i czyta).