Czujnik położenia wałka rozrządu Hyundai Getz 2005 1,1 przebieg ok 60 000 w chwili pojawienia się problemów
Postanowiłem opisać moją historię z nadzieją że może komuś to pomoże czy naprowadzi na odpowiednie myślenie bo mój mechanik niemal zęby na tym zjadł. Sam nie wiem czy problem został rozwiązany ostatecznie ale póki co... Zacznijmy od początku.
Kilka lat temu zaświeciła mi się tajemnicza lampka check. Getz 1,1 2005. Podjechałem do kolegi mechanika, podpięcie do komputera i diagnoza - czujnik położenia wałka rozrządu. Telefon do serwisu i szok! koszt ok 500 a nawet więcej. Objechałem kilka sklepów i powiedziano mi że istnieje zamiennik za jakieś 200-250 zł. Uff zawsze to nie 500. Zamówiłem założyliśmy skasowany błąd i spokój. Minął nieco rok i znów pomarańczowa ohyda mówi dzień dobry. Zajeżdżam do kolegi mechanika i jego komputer oświadcza - czujnik położenia wałka rozrządu. Mówię "słuchaj na części jest 2 lata gwarancji reklamujmy to" trochę niechętnie ale po znajomości zgodził się. Zamówił następny czujnik wymiana skasowanie a stary do reklamacji. Nie minęło 3 tygodnie i zaś to samo ! Zajeżdżam podpinka pod kompa i znów ta sama odpowiedź. Dodatkowo mówi mi że oddali mu ten reklamowany czujnik bo jest dobry i nic mu nie dolega. Zaczęły się poszukiwania i dociekania. Kolega mechanik jeździł do znajomego elektryka ale i ten nie był w stanie pomóc błąd się kasował ale po krótkim czasie powtórka z rozrywki. Rozebrali sterownik bo może zimny lut, założyli nowe okablowanie między sterownikiem a czujnikiem bo może kabel, Na jakimś mądrym urządzeniu wykazało że czujnik PWR i czujnik "dolny" widzą się i dobrze synchronizują. Check jak świecił tak świecił. W końcu kolega mechanik przypomniał sobie że ma kolegę co jego kolega jest pracownikiem ASO Hyundaia. Wymiana zdań przez telefon i podpowiedź że winą jest coś tam na kołach pasowych które mogło powstać podczas wymiany rozrządu (u kolegi mechanika) Nieco z niedowierzaniem ale rozebrał go do rosołu i niczego tam nie znalazł. Dalsza wymiana zdań i pracownik ASO stwierdza że winny jest nie oryginalny czujnik, podobno 9 na 10 nie trzyma parametrów. Wymieniamy czujnik na oryginał, mi już jest wszystko jedno byle by wreszcie zaczęło to działać. Po wymianie odpał i momentalnie check gaśnie. Ufff , nareszcie! Victoria! Mija jakiś czas check mówi "nie zapomniałem o Tobie " wrednym pomarańczowym kolorem. Telefon do fachowca z ASO. Trzeba błąd wykasować ale tylko oryginalnym kompem serwisowym, kolega miał taki uniwersalny. Rzekomo taki oryginał kosztuje 24 000. Check zamilkł na kilka miesięcy mijają wakacje już zapominam o całej sytuacji a tu z początkiem września check wysyła pozdrowienia ! Kolega mechanik wita mnie wzrokiem jak byk wita rzeźnika tuż przed zarżnięciem. Komp oczywiście CPWR cóż by innego choć mechanik mówi z nadzieją że może to tym razem coś innego, Dlaczego się pomylił?!!! Telefon do znanego nam fachowca z ASO milczy zostajemy z problemem sami:( Ja coraz częściej zastanawiam się nad zmianą auta. Ponieważ też jestem z zawodu mechanikiem a kolega jest kolegą z szkolnych lat snujemy różne domysły, nawet te najgłupsze. Fruwam po forach czytam i nic ciekawego nie wynajduję. Znajduję takie rozwiązania jak czyszczenie filtru paliwa (do którego zaczęliśmy się przymierzać) czy też problemy z przekaźnikiem. Dlatego postanowiłem to opisać bo może ktoś jak ja będzie szukał rozwiązania tego problemu. Przypadkiem odkrywam że check niespodziewanie potrafi zgasnąć po kilku odpaleniach raz po 5 razach raz po kilkunastu. Jest to jakiś trop i pewność że winny na pewno nie jest sam czujnik. Któregoś dnia żona nie domknęła klapy bagażnika i po kilku dniach akumulator definitywnie zdechł. Olśniło mnie! Dwa lata wcześniej akumulator zaczął ledwo zipać ale przemordowałem zimę mówiąc sobie na następną zimę czeka mnie wymiana. Ale następna zima okazała się być łaskawa więc obietnicę przesunąłem na następną zimę. Kiedy akumulator padła zacząłem kojarzyć pewne fakty że problemy zawsze zaczynały się wraz z pierwszymi ochłodzeniami. Podejmuję męska decyzję i mówię sobie "czas najwyższy na wymianę tym bardziej że częste kłopoty zdrowotne dziecka powodują że muszę mieć auto gotowe do jazdy na każdy czas. Wymieniam kolega mechanik stwierdza nieco bez przekonania że może to być to. Check gaśnie ale po kilku dniach "A ku ku ja tu jestem" Kilka odpaleń, check gaśnie znów kilka dni check świeci kilka odpaleń i znów gaśnie, i przestaje świecić do dnia dzisiejszego. Wszystko wraca do normy. Tłumaczymy sobie że być może akumulator stał gdzieś na półce i był nieco wyładowany po pełnym doładowaniu dawał pełną moc i czujnik podczas rozruchu otrzymywał to czego się domagał. Od ostatniego świecenia minęło ponad miesiąc były mrozy i chłody i wszystko na razie jest OK. Mam nadzieję że tak pozostanie.
Nie mam żadnej pewności że winny był akumulator ale w tym przypadku to pomogło. Nie zdziwiłbym się gdyby teraz zamienniki czujniki działały by prawidłowo. Może ktoś inny ma jakiś inny sposób wytłumaczenia tej mojej ponad 2 letniej mordęgi z checkiem?