Ja bym na twoim miejscu nie czekał ani chwili.
Mi płyn lał się z tego wężyka od odpowietrzenia zbiorniczka. Jeździłem od mechanika do mechanika i co jeden to wymyślał coś lepszego. W końcu udałem się do ASO i stwierdzili ewidentnie, że uszczelka. Jeździłem z tym wylewającym się płynem kilka miesięcy, po prostu go dolewałem. Efekt końcowy był taki, że jak zabrałem się za wymianę, to okazało się, że głowica jest wygięta jak banan i nie ma szans jej splanować. Musiałem kupić dodatkowo głowicę. Zamuliła mi się też nagrzewnica, którą na zimę musiałem wymienić. Łączny koszt tej imprezy to jakieś 2500 zł (uwzględniając to, że ceny mam hurtowe, bo pracuje w częściach). Wymieniłem głowicę (używaną), komplet uszczelek, kilka razy zmiana płynu, termostat, nagrzewnica, korek, diagnozy, robocizna. Dodam, że auto nie dawało żadnych objawów typu spadek mocy, jakieś problemy z odpalaniem itp. Temperaturę na zegarach pokazywał też cały czas niecałe 90 stopni jak być powinno... Jedynie to, że wylewał płyn wężem przy zbiorniczku co jakiś czas. Łańcucha nie wymieniałem, więc to nie jest konieczność. Od wymiany przejechałem jakieś 40kkm i jest w porządku.
Jeśli test wykazuje, że masz co2 w układzie to masz i nie ma co z tym dyskutować. U mnie każdy mechanik od razu odrzucał możliwość walniętej uszczelki jak o tym wspominałem właśnie z takiego względu, że nie było masła pod korkiem. Jak pokazuje mój przykład nie jest to warunek konieczny walniętej UPG. Jeśli chodzi o węże nie pamiętam jakie były, wiem tyle, że po wystygnięciu silnika jak odkręcałem korek od zbiorniczka to było słuchać upust powietrza i to ewidentnie wskazywało też na ciśnienie w układzie, którego być nie powinno = walnięta uszczelka.