Odświeżam temat - wczoraj rozmawiałem ze znajomym policjantem i, oprócz rozmowy o koronawirusie, wróciłem do tematu LEDów.
Dowiedziałem się, że:
- coraz więcej dowodów rejestracyjnych jest zatrzymywanych za chińskie ledowe paski bez homologacji
- coraz częściej pojawia się problem DRL w miejscu kierunkowskazów
- diagności to debile, bo zatwierdzają badanie techniczne z ledami w miejscu halogenowych świateł mijania
- ledowe kierunkowskazy, DRL czy światła cofania, o ile „nie rozpraszają” są akceptowalne, ale nadal nielegalne.
I specjalnie dla kolegi ELETomek zapytałem też o sprawstwo – generalnie wszystko co pisałem wcześniej jest nadal prawdziwe, ale błędnie to nazwałem. Skutek jest zawsze taki sam, pod warunkiem że poszkodowany lub sprawca (zależy kim jesteśmy i kto ma LEDy) zwróci na to uwagę po zdarzeniu. Policja umieszcza informację o tym w notatce i najczęściej zatrzymuje dowód rejestracyjny, ale jeśli kierowca wymieni żarówki lub przełączy na homologowane światła mijania to się nie czepiają. Notatka ta idzie potem do ubezpieczyciela.
Jeśli jesteśmy poszkodowanymi, a mieliśmy LEDy, ubezpieczyciel sprawcy nie wypłaci nam ani złotówki odszkodowania bo poruszaliśmy się pojazdem, który nie powinien poruszać się po drogach publicznych – takie sprawy bardzo często kończą się w sądzie.
Jeśli jesteśmy sprawcą z takimi LEDami, bardzo szybko otrzymujemy pismo o regresie i płacimy z własnej kieszeni za naprawę samochodu swojego, ale także za naprawę auta poszkodowanego. Powód jest taki sam – pojazd nie powinien poruszać się po drogach publicznych. Te sprawy w sądzie kończą się rzadko.
Policja podchodzi do tego całkiem rozsądnie – policjanci chcą mieć jak najmniej roboty. Kary za nielegalne LEDy przerzucają na ubezpieczycieli, którzy z pewnością nie przeoczą tego faktu i „dojadą kombinatorów”. A policja i tak zawsze ma sprawcę i zapłacony mandat.
To by było na tyle informacji z pierwszej ręki pana drogówkowego policjanta.